Kto podzielił nasze rodziny?

Politycy i media – to oni są winni podziałów w rodzinach. Tak brzmi dyżurna odpowiedź. Dużo w tym prawdy, ale powodów jest więcej

10 lat temu nasze rodziny były bardziej zżyte. Różne pokolenia lepiej się rozumiały, łatwiej było rozmawiać przy rodzinnym stole, a różnice poglądów nie były tak ostre. Nawet jak był spór, dało się go rozładować albo obrócić w żart i normalnie żyć dalej. No i krewni byli mniej spięci niż dzisiaj – w rodzinach było mniej nerwów, stawiania spraw na ostrzu noża. Ludzie mieli jakby więcej cierpliwości do siebie. Co się stało, że dziś w rodzinach jesteśmy bardziej podzieleni?

Jak polityka nas dzieli

Polityka zawsze była w Polsce gorącym tematem, ale dawniej nie wkraczała tak mocno do rodzin. Telewizory w polskich domach chodziły na okrągło, ale oglądaliśmy raczej seriale i programy rozrywkowe – aż powstały telewizje informacyjne i polityka stała się kolejnym serialem. Stali bohaterowie, polskie sprawy, gwałtowne zwroty akcji – zamiast “Na Wspólnej” zaczęliśmy oglądać “Na Wiejskiej”. Serial bez sezonów, za to z dużą dawką emocji, niestety niedobrych.

Celem polityków jest wygrywanie wyborów, a podkręcanie podziałów to najprostszy sposób gromadzenia zwolenników i utrzymywania ich lojalności. Dla jasności: robią to wszyscy od prawa do lewa. Straszenie planami oponentów, obrażanie ich zwolenników, mówienie my-oni, diabolizacja rywali są na porządku dziennym. Jeśli myślisz, że “twój” polityk jest inny, to spójrz na jego hasła oczami wyborcy “drugiej strony”. Poczujesz się jak ktoś obcy, inny, osobny. I o to w tym chodzi.

Im bardziej Ty czujesz się obcy, tym bardziej zwarta i zjednoczona jest grupa po drugiej stronie. I na odwrót: im bardziej “ci drudzy” czują się inni, tym bardziej zjednoczona jest Twoja grupa. Tak działa mechanizm grupy własnej i obcej – im głębszy rów, tym większe poczucie jedności i swojskości po każdej ze stron. Dlaczego dla polityków to takie ważne? Bo ludźmi podobnymi do siebie łatwiej kierować. Jest mniej interesów do pogodzenia i łatwiej utrzymać ich przy sobie.

Tożsamość jako broń

Podziały, które wykopują politycy, idą w poprzek polskich rodzin. Jeśli ktoś przedstawia się jako obrońca nowoczesności, a ktoś inny jako strażnik tradycji, to napuszcza starszych i młodszych na siebie. Jeśli ktoś oręduje za przedsiębiorczością, a ktoś inny za opiekuńczością, to stawia przeciwko sobie właściciela firmy i emerytkę. W naszych rodzinach te różne grupy są ze sobą przemieszane i nie chcemy, żeby ktokolwiek nas dzielił. A polityka to właśnie robi.

Do budowania podziałów politycy używają dwóch rodzajów broni: tożsamości i oburzenia. Tożsamość to nasza własna deklaracja, kim się czujemy. Na przykład: jestem Polakiem, jestem liberałem, jestem katolikiem, jestem kibicem Lecha Poznań. Łaty przypinają nam inni – tożsamości nosimy z dumą. Zawsze je mieliśmy, często po kilka na raz, ale kiedyś nie były one takie ważne. Konserwatystka i liberał żyli zgodnie w jednej rodzinie, katolik potrafił dogadać się z ateistą. Co się zmieniło?

Mniej więcej dekadę temu politycy zaczęli mówić do nas osobiście – przemawiać do naszych tożsamości. “Przedsiębiorczyni, głosuj na mnie, to zapewnię ci niskie podatki”. Albo: “Katoliku, wybierz mnie, to przywrócę ochronę życia nienarodzonych”. Polityka przestała być nudna i urzędnicza, zbliżyła się do ludzkich spraw, stała się bardziej osobista. Ale na tym się nie skończyło: jak politycy zawładnęli naszymi tożsamościami, zaczęli grać na naszych emocjach.

Co nam robi codzienna złość

Drugą bronią dzisiejszej polityki jest oburzenie. Oburzenie to silne zdenerwowanie, spowodowane niesprawiedliwością lub czyimś nieodpowiednim zachowaniem. Kiedyś oburzenie było zarezerwowane dla spraw dużego kalibru: aktów terroru, wybuchów wojen, wielkich afer. Dziś oburzenie jest na porządku dziennym i dotyczy wszystkiego: decyzji, wypowiedzi, innych ludzi, nawet ich gestów i ubioru. W telewizji oburzają się wszyscy: politycy, eksperci, dziennikarze. Ale nie tylko oni.

Oburzenie rozpanoszyło się w naszym otoczeniu. Sąsiadka pokrzykuje w sklepie, kierowca gardłuje na skrzyżowaniu, koleżanka szydzi z kolegi w biurze, szwagier nadaje na imieninach dziadka. Psychologowie mówią, że wentylujemy w ten sposób emocje, dajemy upust, głównie złości. Politycy nam pokazali, że można, więc każdy czuje, że ma do tego prawo. I mamy, to prawda. Tylko ciągły wylew złości ma swoje konsekwencje: jesteśmy coraz bardziej zmęczeni i znika przestrzeń na rozmowę.

W polityce widzimy to gołym okiem: zamiast uzgadniania wspólnych spraw mamy walkę grupowych tożsamości. Patrioci kontra europeiści, prawo-rządowcy kontra silno-państwowcy, nowo-obyczajowcy kontra tradycjonaliści – grup jest wiele, wygrać może tylko jedna. Dokładnie te same zderzenia mamy w naszych rodzinach – tylko z bliskimi nie możemy sobie pozwolić na zniszczenie “drugiej strony”. Więc idziemy w rozejm. Ale przy silnych różnicach pilnowanie tego rozejmu jest bardzo męczące.

Czytaj dalej: Jak żyć w podzielonej rodzinie?

Trening dobrej rozmowy

Jak rozmawiać z ludźmi o innych poglądach? Przyjdź na trening i naucz się dogadywać mimo różnic! Zostaw swój adres, a my wrócimy do Ciebie z terminem najbliższego treningu

Jak rozmawiać ze szwagrem, który ma inne poglądy?

O co spieramy się w naszych rodzinach?

Jak bardzo jesteśmy w Polsce podzieleni?